środa, 17 października 2012

Smoleńsk...


Dzisiaj chciałabym napisać o sprawie, która nie daje mi spokoju i chodzi za mną przez cały dzień. Otóż chodzi o wydarzenie, które miało miejsce wczoraj, może przedwczoraj... Nie wiem dokładnie. Osobiście dowiedziałam się o nim wczoraj wieczorem, tuż przed pójściem spać. O czym mówię? O wycieku zdjęć zrobionych tuż po katastrofie smoleńskiej. Jeśli nie wiecie, o czym piszę, lub nie widzieliście jeszcze tych zdjęć- nie szukajcie. Nie mówię tego po to, żeby wzbudzić w kimś jeszcze większą ciekawość. Ja żałuję, że je zobaczyłam.

Dlaczego jeszcze nie powinniśmy mieć do nich dostępu? Pomińmy fakt, że są drastyczne, straszne i zostają w psychice. Moim zdaniem zmarłym w tej katastrofie należy się jakiś szacunek. Jak każdemu innemu człowiekowi, który odszedł z tego świata. Więc udostępnianie takich zdjęć jest troszeczkę nie na miejscu.
Kolejnym aspektem są rodziny zmarłych. Prawdopodobnie nikt nie myśli o nich patrząc na ten artykuł czy zdjęcia. Nikt nie zastanowi się, jak oni się teraz czują. Zwłaszcza, że nie jest to pierwszy skandal dotyczący tego wypadku w ciągu ostatnich dni. Przypominam o wyniku ekshumacji pewnych ofiar- okazało się, że w trumnie leży ciało innego człowieka.
Dlaczego więc te zdjęcia przeciekły do nas? Po co ktoś to zrobił? Być może chciał zasiać wątpliwości. Jeśli tak, to w moim przypadku mu się udało...

niedziela, 14 października 2012

My big, big love

Kiedy ja ostatni raz tu pisałam...? Wieki temu. Zdążyłam już nawet zapomnieć, że mam bloga.
Nie będę się teraz raczej rozpisywać, bo za pół godziny wychodzę. Powiem tylko dwa słowa. Notkę normalną postaram się napisać jakoś niedługo, może nawet dzisiaj.

Ogólnie- jest świetnie. Mam nową pupilkę, powyżej jest jej zdjęcie. Zaczynałam pracę z nią od zera, teraz jest coraz lepiej. Postępy dosłownie z dnia na dzień. Konisko tak niesamowicie przyjacielskie, spokojne i pogodne <3. Cóż mogę więcej o niej napisać...? Łasuch, jak każdy koń którego znam. Pozwala na wszystko, podczas treningu stara się, chce robić wszystko idealnie. Pracuje ślicznie. Po prostu z dnia na dzień kocham ją coraz mocniej <3.

niedziela, 23 września 2012

There's always something in the way ...


There's always something in the way
There's always something getting through
But it's not me, it's You,
It's You.

Sometimes ignorance rings true
But hope is not in what I know
Not in me, it's in You,
It's in You.

It's all I know /x3

I find peace when I'm confused
I find hope when I'm let down
Not in me, but in You
It's in You.

I hope to lose myself for God
I hope to find it in the end
Not in me, in You
In You.

It's all I know /x3
In You /x4

There's always something in the way
There's always something getting through
But it's not me, it's You,
It's You...

Wieczorne smutki i smuteczki powracają..;/


To by było na tyle dzisiaj. Miałam być systematyczna- nawaliłam, miałam być obowiązkowa- nawaliłam, miałam się bardziej starać- nawalam. Coraz bardziej. Wszystko robię nie tak, jak bym chciała. Nie tak, jak powinnam. Może lepiej po prostu już się na dzisiaj zamknę, wyłączę ten komputer i pójdę czytać pod ciepłą kołdrą. Nic więcej mi nie potrzeba na dzisiaj.
Takie tam emo żalenie się blogu. Chore, paskudne, głupie, durne. Ehhh...

wtorek, 18 września 2012

Gazetowy szał plotkowo-modowy


Właśnie do rąk wpadła mi typowa, polska gazeta. Tym razem to "Flesz". Już sama nazwa mówi całkiem sporo o poziome, jaki owo czytadełko prezentuje. Na okładce zdjęcie Małgorzaty Sochy i wielki, kolorowy napis "Co się dzieje z Małgosią?". Przepraszam bardzo, ale od kiedy redaktorzy są z nią na ty? A skoro nie są, to z jakiej racji tak piszą? Delikatny nietakt moim zdaniem.

Otwieram gazetę. Co widzę na samym początku? Ogromną reklamę, która zajmuje dwie strony. Ciekawy początek, nie powiem, że nie. Po przewróceniu kartki znowu reklama. Tym razem zajmuje jedną stronę. Hmmm... może by tak trochę je ograniczyć? Rozumiem, że na tym się zarabia, ale ludzie drodzy, to jest już lekka przesada! Idziemy dalej. Wreszcie nie ma reklamy! Pominę ogromy wprost nagłówek o treści "[TO JEST] flesz". Rozumiem, że ma on za zadanie przypominać, co przeglądamy (bo czytaniem to się tego nazwać nie da) w tej chwili, w razie gdybyśmy zapomnieli spojrzeć w dolny róg którejkolwiek kartki i przeczytać drukowanymi literami napisane słowo flesz. Cóż, przynajmniej gazeta jest dobrze oznakowana i nikt nie będzie miał wątpliwości, co do jej nazwy.
Artykuł zajmuje trzy strony, z czego 3/4 to zdjęcia. Znowu ogromna reklama na całą stronę. Następnie coś, co miało za zadanie imitować artykuł- 6 ogromnych zdjęć kobiet ubranych w swetry lub spodnie w gwiazdki i pięć, dokładnie pięć zdań. Jestem pod wrażeniem poziomu czasopisma. Oczywiście nagłówkiem jest informacja, jak dwutygodnik się zwie. Dalej cała strona butów i reklama.Potem reklama. Potem, uwaga, uwaga... znowu reklama! Następnie kilka nieciekawych, kilkuzdaniowych "artykułów, kolejna porcja reklam, zdjęcia "gwiazd" o których nigdy nie słyszałam. Opis wielkiej kłótni między Mikołajem Krawczykiem a Anetą Zając, stek bzdur prawdopodobnie wymyślonych przez autora, znowu reklama, co-nieco o księciu Harrym.
 A następnie, uwaga... flesz kultura! Tak, taka rubryka też jest w tym pisemku! Co w niej znajdziemy?  Kilka zdań na temat filmu "Druhny", coś do czytania, nowości DVD i dobrą muzykę. Co się do niej zalicza? Gusttavo Lima.Jak taką komercję można zaliczyć do kultury?
Co jeszcze znajdziemy w gazecie? Lekcję stylu w wykonaniu flesza, trochę ciuchów, zdjęcia kilku gwiazd, których nie znam, porady dotyczące makijażu, zdrowia i urody, trochę przepisów, jakieś kosmetyki i porady. O dziwo znalazło się też miejsce na porady dotyczące umeblowania i zaprojektowania pokoju. Dorzućmy do tego jeszcze garść zdjęć z "czerwonego dywanu", wywiad z Katarzyną Zielińską, horoskop, krzyżówkę i kolejne reklamy. I tyle.
Podsumowując- w gazecie nie ma nic, co zasługiwałoby na uwagę. Ani jednego ambitnego tekstu, nic oryginalnego czy też innowacyjnego. Gazeta jak gazeta. Nie lubię takich.

niedziela, 16 września 2012

Zaufanie. A raczej jego brak.


Ludzie dorośli często oczekują od nas różnych rzeczy. Pomijam już coś tak oczywistego, jak dobre oceny czy też porządek w pokoju. Mam na myśli coś, czego nie da się pokazać w tak prosty i fizyczny sposób. Mówię o zaufaniu, posiadaniu odpowiedniego ich zdaniem światopoglądu i systemu wartości, odpowiednich planów na życie, odpowiednich marzeń i zachowań. Czy sami odpłacają się tym samym? Nie. Takie jest moje zdanie na ten temat. Dlaczego?

Oczekują od nas zaufania i otwartości. Szczerości i braku kłamstw. Co dają w zamian? Kompletnie nic. Kontrolują nas kiedy tylko mogą, za nic mając fakt, że nieraz to bardzo boli. Nie zawsze są szczerzy, często nie mówią nam praktycznie nic, albo tylko niewielką część prawdy. Czasami o ich planach względem nas dowiadujemy się w ostatniej chwili. Jak można otwierać się przed człowiekiem, którego wbrew pozorom się nie zna? I dla którego jest się totalnie obcą osobą. Jak można mu ufać, skoro nic się o nim nie wie? Nie wiem, być może tylko ja mam taki problem. Być może jest to moja wina. Cóż, nie mam pojęcia.
Dlaczego tak ciężko jest przełamywać barierę pokoleniową? Może wynika to z faktu, że druga osoba najzwyczajniej w świecie tego nie chce? Może uznaje, że tak jest prościej, lepiej. Po prostu dobrze. Jeśli patrzy się na to z punktu widzenia dorosłego, to taki punkt widzenia wydaje się być całkiem prawdopodobny. Dowodów na to jest bardzo dużo. Smutna prawda jest taka, że czasem na pewne zmiany jest już po prostu za późno. Bo odpowiedni moment już po prostu bezpowrotnie minął, nawet nie wiadomo kiedy. Prześliznął się przez palce i rozpłynął w dalekiej, nikogo nie obchodzącej przeszłości. Przykre.
Wracając jednak do początku. Czego jeszcze oczekuje się od nas? Spokoju, rezolutności, opanowania i odpowiedzialności, jednocześnie nie dając jakiejkolwiek szansy, żeby tą odpowiedzialność udowodnić i tym samym zrobić pierwszy krok w stronę zbudowania wzajemnego zaufania. Pff, marzenia. Nie ma takiej opcji. Cóż za niedorzeczny pomysł.

Oczekiwanie ciągłej zmiany na lepsze, bez względu na to, ile kroków w tą stronę już się wykona jest raczej demotywujące niż zachęcające. Zapewne dla wielu dorosłych ta zmiana wydaje się być oczywista. Sami już dawno zapomnieli, że kiedyś też byli młodzi. Zgasił ich wiek. Lata, które minęły nie spełniając ich młodzieńczych oczekiwań i nie przynosząc tego, czego oczekiwali. Lata, które wepchnęły ich gdzieś w środek systemu i sprowadziły do roli niewiele znaczących pionków. Ale czy z naszym życiem musi być tak samo? Każdy powinien mieć szansę dojść do pewnych wniosków samemu, przekonać się na własnej skórze, jak wygląda życie. Nie można całego swojego czasu spędzić pod "ochronnym" kloszem.

Być może to wszystko wynika z troski, chęci ochrony przed resztą świata i zawodami. Ale nie powinno się to odbywać za wszelką cenę. To jest moje życie, moje wybory, moje błędy, moje decyzje. I to ja będę ponosić ich konsekwencje. To ja w dorosłości będę wybierać, co chcę robić, na jakie iść studia, gdzie pracować. To ja będę opierać się na bazie, którą teraz tworzę. Nie ktoś inny. Dlatego to ja powinnam mieć wpływ na to, co robię. A nie mieć wyznaczony kierunek życia i realizować cudze ambicje. Tkwi we mnie za dużo niezależności, żeby się na to zgodzić. Nawet jeżeli to ja sama na tym stracę. Będzie to moja sprawa.
Daj mi wybrać kierunek własnego życia i ścieżkę, którą chcę podążać. Nie zmuszaj mnie do niczego. Daj mi wolność wyboru, czym chcę się zajmować i co robić.

sobota, 15 września 2012

Człowiek po prostu


Dość często zastanawiam się, pewnie jak każdy, dlaczego nasze życie wygląda tak, a nie inaczej. Dlaczego musimy je tak sobie komplikować na miliony sposobów. Przecież zaczynaliśmy od podstaw, tak jak psy, koty, konie, małpy i wszelkiego rodzaju inne zwierzęta. Mieszkaliśmy sobie nie wiadomo gdzie, robiliśmy co chcieliśmy, byleby tylko przetrwać. I podejrzewam, że było nam wtedy znacznie lepiej. Nie tworzyliśmy sobie barier, przeszkód nie do pokonania, sztucznych problemów, ograniczeń i tak dalej.

 Nie mówię, że ambicje są złe albo zupełnie mi obce. Ale mógł to zrobić w inny sposób. Ale człowiek, jak to człowiek, musiał być najmądrzejszy i wiedzieć wszystko najlepiej. Uznał się za lepszego od innych i koniecznie musiał to pokazać. Już nie wystarczało mu zabijanie, żeby przetrwać. Musiał zacząć zabijać dla rozrywki, bawić się życiem i śmiercią. Chore... Ale na tym się nie skończyło. Wciąż było mu mało. Musiał zniewalać kolejne gatunki zwierząt i wykorzystywać je do swoich celów. W końcu on jest ważniejszy i jemu się należy. Ale nawet to było mało. Chciał wciąż więcej i więcej. I chce nadal.
 Po zwierzętach przyszedł czas na ludzi.  Człowiek niszczył człowieka, zabijał, palił dobytki, okradał. Bo przecież jemu się należy. Tego też było mało. Dążono do dyskryminacji, do uznania pewnych ras za lepsze od innych. I, po jakimś czasie, tak się stało. Ludzie byli, i często są nadal, klasyfikowania za kolor skóry lub też pochodzenie. Zupełnie jakby od tego cokolwiek zależało albo mieli na to wpływ. Dochodzi do chorych wręcz problemów, powstawały nawet klany niszczące odmiennych ludzi. Bo odmienność była zła, tępiona, niepożądana.
 Mimo tego wszystkiego, człowiekowi nadal było mało. Musiał doprowadzić do jawnej i oczywistej dominacji jednej rasy nad inną. Skończyło się to tragicznie. Chyba każdy to wie. A mimo tych wszystkich niepowodzeń i ewidentnych znaków, że w takich poglądach jest coś nie tak, one nie ustają. Chyba najlepszy dowód na bezmyślność człowieka.
 Idąc dalej, człowiek chciał jakiejś stałej w swoim życiu. Czegoś, do czego mógłby się odwołać zawsze i wszędzie. I wymyślił sobie, że takim czymś będzie nie kto inny jak Bóg. Idea wspaniała, efekt oczywiście tragiczny. Dlaczego? Bo skoro Bóg ma być podporą naszego życia, każdy musi w niego wierzyć. I każdy, rzecz jasna, musi wyznawać tą samą wiarę. Kolejny pretekst do dyskryminacji i prześladowań. Wspaniały pomysł, muszę przyznać....

 Dla mnie, może to banalne, ale podporą i podstawą życia są przyjaciele i bliscy, do których zawsze mogę się zwrócić ze wszystkim. Tylko że tacy ludzie muszą być odpowiedni. Szczerzy i prawdziwi.
 Takich znajomych życzę Wam z całego serca ;3
Klik

czwartek, 13 września 2012

Bulwersu nieustającego część druga



Witam ponownie. Dzisiaj miałam zamiar napisać wesołą, pozytywną notkę. No właśnie, miałam zamiar. Wystarczyło, że weszłam na facebooka i nagle trafił mnie szlag. Nie wiem, czy tylko ja mam takie odczucia, czy też może nie jestem jedyna. O czym mówię? Już wyjaśniam.
Powodów do irytacji mam bardzo wiele i z pewnością nie dam rady opisać ich wszystkich w jednej notce.  Ale zacznijmy od początku:

--> Funpage. Całkiem niezła sprawa. Są różne, najróżniejsze. Niektóre dostarczą informacji na interesujący nas temat, inne rozbawią, wzruszą, zachęcą do refleksji. Jeszcze inne to po prostu zbiór zdjęć ładnych dziewczyn bądź przystojnych chłopaków. Ale to, co mnie nieziemsko irytuje, jest robienie z siebie profesjonalistów. Czy może raczej pseudoprofasjonalistów? Cóż, to już oceńcie sobie sami.
O czym dokładnie mówię? O tysiącach, jeśli nie o milionach pustych dziewczynek, które próbują być kimś na ich ukochanym fejsbuczku. Zakładają sobie funpage o nazwie [imię i nazwisko] photography i uważają się za profesjonalistki. Na dole zdjęć dodają podpis i wrzucają. Ja się pytam po co? Czy to daje im cokolwiek poza świadomością, że nieziemsko denerwują innych? Podnoszą sobie tym samoocenę? Są inne sposoby i gorąco polecam z nich korzystać. Tyle na ten temat.

--> Pseudomądrości życiowe umieszczane na portalach pokroju kwejk.pl, besty.pl itp. Z reguły umieszczane tam przez znudzone, puste nastolatki. Irytują mnie okropnie. Zastanawiający jest też fakt, jak takie coś w ogóle przechodzi na główną? Przecież to nie jest ani ciekawe, ani śmieszne ani fajne. Nudne, bezsensowne i bzdurne. Takie jest moje zdanie na ten temat. Nie wiem, jak ktoś, kto ma lat naście, może pisać tego typu teksty i uważać, że poznał już życie na wylot. Wielu dorosłych ludzi ono wciąż zaskakuje. Więc nie kupuję fenomenu tych tekstów.

--> Dodawanie swoich zdjęć i podpisywanie ich "boże, jaka jestem gruba i brzydka" lub podobnie i czekanie na falę komplementów. Jesteś gruba, brzydka i nikomu się nie podobasz? Zachowaj to dla siebie, nic mnie to nie obchodzi. Większość komentarzy pod takim zdjęciem będzie napisane tylko po to, żebyś wreszcie się zamknęła. Oczekiwanie komplementów po takim tekście jest po prostu żałosne i nigdy tego nie zrozumiem, Są inne sposoby na dowartościowanie się.

--> Dodawanie swojego zdjęcia i oznaczanie tam 50 osób tylko po to, żeby owe zdjęcie zlajkowały i skomentowały. To tak totalnie bez sensu, że aż brakuje mi słów, żeby to opisać. Czy ilość lajków w jakikolwiek sposób wpływa na życie realne autora zdjęcia? Nie. Czy zmieni jego kontakty z innymi ludźmi? Nie. No więc po co na litość faraona to robi?!

--> Opisywanie na tablicy całego swojego życia, uczuć i przemyśleń. Od tego są pamiętniki, blogi i tego typu rzeczy, na pewno nie tablica na fejsie! Co mnie obchodzi, że właśnie zjadłaś pizzę, albo że czujesz, że świat jest beznadziejny i wszystko się wali? Odpowiem. Nic. Facebook to nie miejsce, na tego typu przemyślenia, zwłaszcza, jeśli w szkole czy na spotkaniach nie widać nic. Bycie emo wyszło już z mody.
Dobra, starczy na dzisiaj. Miłego wieczoru Wam życzę :3